» Najnowsze wiadomości
30 Sie | Inf.własna
Utracone trzy punkty
Swornica Czarnowąsy wywiozła komplet punktów z Bytomia
Szombierki Bytom – Swornica Czarnowąsy 1:2 (1:0)
Bramki: Kasprzyk 41’ – Filla 59’ (karny), Ścisło 80’
żółte kartki: Sobota, Konaszczuk, Kasprzyk - Szampera, Jędrzejczyk
Widzów: 250
Szombierki:
Wiśniewski – Konaszczuk (86' Toszek), Dzido, Sobota, Śliwa, Szafrański, Kasprzyk, Krzykawski (49’ Ryś), Pączko, Pach, Makowski (58’ Kuliński)
Rezerwa: Rosół – Lebek, Malicki, Ślęzok
Swornica:
Stodoła - Słonecki, Brzozowski (71' Sikorski), Szampera, Szynklarz, Benedyk (67' Filla), Surowiak, Franek (62' Suchecki), Jędrzejczyk (90' Bednarski), Scisło, Jaworski
Spotkanie rozpoczęli goście rzucając się do zdecydowanych ataków. W 4’ oddano pierwszy strzał na bramkę, lecz Andrzej Wiśniewski pewnie złapał piłkę. Kilka minut później ponowne uderzenie naszych rywali zostało na szczęście zablokowane i wybite za linię końcową boiska. Kolejne próby strzału Swornicy kończyły się niecelnie. W 17’ do głosu doszły Szombierki, kiedy to Krzykawski dobrze rozegrał piłkę ze środka do wychodzącego na skrzydle Pączko, ten przedarł się lewą flanką, dograł do Pacha, który z klepki oddał piłkę naszemu najlepszemu snajperowi. Strzał został jednak zablokowany. Trzy minuty później szczęścia próbował Makowski, ale jego strzał przeszedł obok bramki. Później zaskoczyć bramkarza próbowali Kasprzyk i Pączko – niestety z identycznym rezultatem jak „Maku”. Swornica w tej połowie zdecydowanie dominowała na boisku, lecz jej ataki raz po raz były rozbijane przez naszą defensywę. Doskonałą sytuację Szombierki zmarnowały w 40’, kiedy to Sławomir Pach festiwalem zwodów wpadł w pole karne i dograł do stojącego na 7 metrze jednego z naszych zawodników. Strzał odbija bramkarz, piłkę dobija jeszcze Makowski, ale ponownie na posterunku golkiper z Czarnowąsów. Z tej sytuacji mieliśmy „tylko” rzut rożny, zamieniony przez Kasprzyka na bramkę dającą nam prowadzenie. Nasz pomocnik znalazł się niepilnowany w polu karnym i czystym strzałem głową umieścił piłkę w siatce. Do szatni schodziliśmy z jednobramkowym prowadzeniem.
Po przerwie nasi rywale rzucili się do odrobienia straty próbując tuż po nieudanym przez nas wznowieniu gry uderzyć na bramkę Wiśniewskiego, który umiejętnie paruje piłkę na róg. Kolejne próby nie przynosiły oczekiwanego efektu, a po jednej z akcji kontra Szombierek mogła zakończyć się podwyższeniem prowadzenia. Doskonały rajd z piłką Pacha pozwolił Sebastianowi Pączko na mocne uderzenie tuż obok bramkarza i... bramki.
Pod naszą bramką zakotłowało się w 54’ – rzut wolny wykonywali rywale, wrzutkę w pole karne wybija Kasprzyk, ale po kilku sekundach ponowne dośrodkowanie z głowy napastnika gości zbija Wiśniewski. W 59’ goście po kolejnym dośrodkowaniu dopinają swego. Za rękę w polu karnym Konaszczuka sędzia dyktuje rzut karny, który na bramkę zamienia Ścisło. Już cztery minuty później Pączko wyszedł sam na sam z bramkarzem po dograniu piłki przez Pacha, lecz zwycięsko z tego pojedynku wychodzi gracz Swornicy. Szombierki za wszelką cenę rzuciły się do strzelenia bramki i zdobycia trzech punktów. Na prawym skrzydle rządził niepodzielnie Grzegorz Szafrański taranując rywali i wjeżdżając co chwilę w pole karne. Po jednym z takim wejść piłka wylądowała na głowie Pączki, ale strzał znowu okazał się niecelny. Kopia sytuacji Szafrańskiego miała miejsce w 74’ – tym razem w rolę tarana wcielił się Konaszczuk dzielnie walczący o piłkę. Nasz zawodnik dobiegł do linii końcowej boiska, holował piłkę w polu karnym i dostrzegł jednego z kolegów, lecz podanie przeciął skutecznie bramkarz rywali. Gdy Szombierki nacierały i wydawało się, że bramka wisi w powietrzu – to goście wyprowadzili nokautujący cios. Nieudane zagranie długiej piłki przez Wiśniewskiego do Pączko skończyło się dograniem piłki w nasze pole karne, gdzie przedarł się jeden z zawodników gości oddając piłkę do niepilnowanego na jedenastym metrze Filla. Ten lekkim strzałem przy słupku pokonuje Wiśniewskiego, dając tym samym prowadzenie Swornicy. W 89’ punkt mógł uratować Pach, wychodząc sam na sam z bramkarzem i pokonując go lobem. Sędzia odgwizdał pozycję spaloną, pozbawiając kibiców złudzeń. Doliczone pięć minut nie przyniosło żadnych efektów. Porażka na własnym boisku stała się faktem.